29. Śląski Festiwal im. Ludwiga van Beethovena wyzwolił w publiczności uczucia o większej mocy niż obrót planet. Tym, co scaliło to muzyczne święto, była myśl o narodzinach ludzkiego wnętrza i budowaniu całej struktury świata.
W 1935 roku Konstantin Ciołkowski, matematyk i uczony polskiego pochodzenia, twórca modeli teorii ruchu i budowy rakiet kosmicznych opowiedział o tym, jak – jego zdaniem – będzie wyglądać pierwszy człowiek w kosmosie: – Mogę sobie z łatwością wyobrazić, kim będzie pierwszy człowiek, który przezwycięży grawitację. To będzie Rosjanin, obywatel Związku Radzieckiego, najprawdopodobniej pilot. Wyobrażam sobie jego szczerą, rosyjską twarz i błękitne oczy.
Stanisław Podemski jako solista podczas wykonania „Koncertu skrzypcowego D-dur Op. 35” Piotra Czajkowskiego
Orkiestra Kameralna Polskiego Radia Amadeus pod dyrekcją Anny Duczmal – Mróz
Prawdopodobnie był to spory przejaw ignorancji, bo przecież w 1888 roku francuski astronom Camille Flammarion opublikował rycinę przedstawiającą wędrowca, który dotarł do granic świata i wystawiając głowę poza obwód ziemskiej sfery zachwycał się równowagą i spokojem kosmosu. Jakby tego było mało, kilkanaście lat po śmierci Ciołkowskiego Stanisław Lem, korzystając z jego modelu teorii kosmicznych, w przestworza wysłał samego Ludwiga van Beethovena. Zrobił to dziesięć lat przed tym, nim Jurij Gagarin wszedł na pokład statku „Wostok”.
To nie jest spiskowa teoria dziejów obalająca naukę, ale wprowadzenie do świata pozawidzialnego, bo ten, który jesteśmy w stanie zobaczyć – bardzo się ostatnio skurczył. Mamy subiektywne odczucie, że fizyczność świata jest przez ludzi zagarnięta kompletnie i stanowi echo globalizacji. Dogania nas przejmujące wrażenie, że wręcz wszyscy wydajemy się sobie podobni i generujemy klaustrofobiczne przeświadczenie o tym, że nic już nie ma statusu tajemnicy.
Recital fortepianowy Aleksandry Świgut
Google Maps – złodziej kreatywności
A przecież nie ma się czego bać, bo obce galaktyki są na wyciągnięcie ręki i można się do nich zbliżyć poprzez wyobraźnię. I przy tym zrobić coś jeszcze, zadbać o umysłową elastyczność, co ma absolutnie kluczowe znaczenie dla jakości naszego życia. Google Maps zabrał nam całą kreatywność w możliwości odkrywania białych plam na mapie świata.
W tym stanie ciągłej imitacji zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Dlatego, korzystając z doświadczeń przedstawicieli najbardziej zaawansowanej kosmonautyki, fantastyki, filozofii i muzyki, na sześć dni zbudowaliśmy w Głogówku nową stację kosmiczną przepełnioną zapachem ludzkich relacji, emocji i magii. Nazwaliśmy ją 29. Śląskim Festiwalem im. Ludwiga van Beethovena i jedyna mieszanka paliwowa, jaka w niej obowiązywała, składała się z ciszy i czasu, bo tylko te dwie substancje są gwarantem nowatorstwa.
Beethoven rusza w kosmos
Od 18 do 24 września w Głogówku mogliśmy się poczuć się jak bohaterowie powieści „Astronauci” wspomnianego wcześniej Stanisława Lema, gdzie zostały przedstawione losy pierwszej ekspedycji międzyplanetarnej zorganizowanej przez ludzkość i zmierzającej na Wenus w celu potwierdzenia hipotezy o zagrażającej Ziemianom inwazji domniemanej wenusjańskiej cywilizacji. Po wstępnych rozdziałach Lem skupia się na wielodniowym locie, wyraźnie eksponując nostalgię podróżników za rodzimą planetą.
Jednym ze znaków tęsknoty jest muzyka Ludwiga van Beethovena i Piotra Czajkowskiego, której astronauci słuchają, odbierając ziemską audycję radiową. Ponieważ - wedle słów autora – jest ona przygotowana specjalnie dla nich, muzyka stała się tu znakiem łączności z Ziemią, o wymiarze zarówno solidarności ludzkości z ekspedycją, jak i roztaczanej nad astronautami swoistej opieki, sprawowanej poprzez zapewnianie podróżnikom kontaktu z ponadczasowymi dokonaniami ludzkiego artyzmu.
Nie wiemy, czyje wykonanie Beethovena i Czajkowskiego zostało wykorzystane w powieści, ale podczas festiwalu zadanie to zostało powierzone Orkiestrze Filharmonii Opolskiej pod dyrekcją Przemysława Neumanna. Muzycy wzbogacili swój program także o „Odwieczne pieśni” Mieczysława Karłowicza, bo jego trzyczęściowy poemat symfoniczny o tęsknocie, miłości, śmierci i niebycie pokazał zupełną sprzeczność z tym, jak nauczyliśmy się te stany przeżywać. Tęsknota stała się tutaj jakby lepka i na tyle wytrzymała, że potrafiła górować nawet nad klęską. Dźwięki, które milimetr po milimetrze, punktowo i precyzyjnie rozdzierały ludzką duszę, materializowały się niczym jądra komórek w laboratorium. Artyści wyniki tych badań publikowali na gorąco i po każdej części okazywało się, że wyobraźnia pozwalała nam porzucać codzienną, rutynową egzystencję na rzecz fantazji o podróżach w nieznane.
Recital fortepianowy Kamila Pacholca
Tatry w kościele, czyli o możliwościach wyobraźni
Mówiąc o koncertach, które składały się na 29. Śląski Festiwal im. Ludwiga van Beethovena, w nawiązaniu do kosmosu można spokojnie odnieść się do chaosu i opowiadać o nich bez utrzymania kolejności. Najważniejsze jest to, co scalało to muzyczne święto. Była to myśl o narodzinach ludzkiego wnętrza i budowaniu całej struktury świata – idealnie słyszalna w kompozycji Barbary Kaszuby w wykonaniu Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus pod dyrekcją Anny Duczmal – Mróz.
Po kilkunastu sekundach od rozpoczęcia „Na wierchowej polanie” żebrowe sklepienie prezbiterium kościoła parafialnego pw. św. Bartłomieja przejęło pulsujące tętno ludzkiej klatki piersiowej. Trwało widowisko pokazujące walkę z grawitacją, które po chwili musiało ustąpić miejsca rodzącym się na naszych oczach masywnym Tatrom. Ten ogrom wyłaniania się energii z przyrody i przeradzania w mitologicznych tytanów przejął za moment Henryk Wieniawski, a dopełnił Antonin Dvořák medytacją i obrazowaniem „przeszywalności”. Ta muzyka pokazała nam możliwości wyobraźni, jakich być może nie byliśmy świadomi, a które są okrętem flagowym w naszym człowieczeństwie, odróżniającym nas od pozostałej materii świata.
Oczywiście pragmatyka i ekonomia też biorą udział w konstruowaniu człowieka, ale dodają mu tylko chwiejności i momentami obciachu. Materializm bywa śmieszny. Bawił też Beethovena, gdy dowiedział się, że okiennice, na których przyszło mu notować nuty, bo nie miał niczego innego pod ręką, zostały sprzedane przez właściciela kamienicy za sztabki złota. Zapisując okiennice i notatniki Beethoven był w trakcie tworzenia „Mszy” i „IX symfonii”. Na drodze stanęła mu wtedy jednak stara miłość – fortepian. Wrócił do niej w sonatach, które skomponował jednym tchem, i miał to być mikrokosmos geniuszu Beethovena.
W Głogówku w tym roku pojawiła się połowa tych mistrzowskich dzieł: „Sonata A-dur” i „Sonata C-dur na wiolonczelę i fortepian”. Oba wymagały ujarzmienia, bo w końcu napisał je człowiek, który samym tylko dźwiękiem do dziś łamie dyrygenckie pałeczki. Na scenie obeszło się bez strat. Michał Rot i Wojciech Fudala wzięli dużą odpowiedzialność za ten muzyczny spektakl o swobodzie i wolności.
Duet Wojciecha Fudali i Michała Rota
Pierwsze stadium istnienia
Tak się jakoś dzieje, że dzięki wyobraźni możemy rozważać nowe możliwości, a to niezbędny punkt do urzeczywistnienia pragnień. Wyobraźnia napędza kreatywność, uwalnia od nudy, łagodzi ból, zwiększa przyjemność i wzbogaca nasze najbardziej intymne relacje. W momencie, gdy ludzie ciągle, wręcz obsesyjnie powracają do jednego momentu w życiu i w odniesieniu do niego budują swoje nastawienie do wszystkiego co nowe, dochodzi do zaniku wyobraźni. Bez niej nie ma nadziei, nie ma szans na marzenia o lepszej przyszłości, nie ma celu, do którego warto dążyć.
Nie jest prawdą, że to postęp rozumu wygasił w ludzkości wiarę w te niemal czarodziejskie moce. Niestety, to kleszcze traum po rywalizacji i wojnach jak pasożyty zabijają w nas empatię, wrażliwość i potrzebę dobra. Muzyka pozwala się z knebli oswobodzić i pielęgnować potrzebę postępu. Nie wybrzmi jednak sama z siebie, potrzebuje tożsamości.
Mieliśmy w tym roku wielkie szczęście, że recitale fortepianowe zaprezentowali - albo wręcz stworzyli z nich nowe konstelacje wypowiedzi – Aleksandra Świgut i Kamil Pacholec. Oboje wyszli poza więzienie własnego „ja”, a przybyli z zupełnie innych galaktyk. Kamil uderzał w zmagania żywiołów, a Aleksandra dotknęła tematów związanych z nowym uniwersum – zdystansowanego od wydeptanego i oczywistego stanu świata. Grała też ciszę. Zważywszy na to, że zarówno Ludwig van Beethoven, jak i naukowiec Konstantin Ciołkowski byli głusi, może sami odważmy się na ciszę i nauczmy czerpać także z niej, bo ona bardziej nas personalizuje niż hałas.
Po koncercie pianistka przyznała, że jej sukienka miała nawiązywać do ubioru postaci na plakacie promującym tegoroczny festiwal. Jest na nim kobieta w sukni i w czarnym gorsecie, z twarzą przysłoniętą tajemnicą. Góruje nad mocnym fortepianem, wykracza poza horyzont, widzi szerzej i wydaje się, że potrafi zignorować czas.
Tegoroczny festiwal wyzwolił w publiczności uczucia o większej mocy niż obroty planet i obsesyjnie udowadniał, że nawet najbardziej znane dzieła muzyki klasycznej nie są tylko „Czterema porami roku” Vivaldiego (wyk. Orkiestra Kameralna Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie pod kierownictwem Małgorzaty Tęczyńskiej - Kęski), ale miliardami decyzji poszczególnych osób o tym, jak będzie się kształtować przyszłość ludzkości. Jeśli baliśmy się muzyki wielkich kompozytorów, to pora to zmienić, bo – cytując Olgę Tokarczuk: „Może właśnie na tym polega rola artystów – aby dać przedsmak tego, co mogłoby istnieć, i w ten sposób sprawić, że mogłoby ono stać się wyobrażonym. A to, co wyobrażone, jest pierwszym studium istnienia.”
Anna Kozłowska jako solista podczas wykonania „Czterech pór roku” Antoniego Vivaldiego wraz z Orkiestra Kameralną UP w Krakowie
Kinga Markowska
Foto: Jan Kruk
Dziękujemy:
Zamykając 29. Śląski Festiwal im. Ludwiga van Beethovena dziękujemy wszystkim, którzy wspólnie z nami przeżywali i organizowali to święto. Muzyka Ludwiga van Beethovena niesie ze sobą świeżość, dynamikę i pole do nowych poszukiwań, dlatego jesteśmy wdzięczni lokalnym władzom i instytucjom za pomoc w realizacji tegorocznych wydarzeń.
Miejsko–Gminnemu Ośrodkowi Kultury w Głogówku dziękujemy za wsparcie przy organizacji koncertów kameralnych.
Jak co roku na wysokości zadania stanęła parafia pw. św. Bartłomieja Apostoła w Głogówku, goszcząc kilkunastoosobowe zespoły orkiestrowe.
Nie zapominamy o strategicznym wsparciu, zaufaniu i ogromnym dopingu ze strony gminy Głogówek, a także honorowych patronatach Andrzeja Buły, marszałka województwa opolskiego, Piotra Bujaka, burmistrza gminy Głogówek i Narodowego Centrum Kultury.
Najlepsze osobowości sceniczne pojawiły się w Głogówku również dzięki finansowemu wsparciu Konsulatu Niemiec w Opolu i firmie Galmet.
Natomiast o fakt, aby ta niepowtarzalność muzyczna rozchodziła się w mediach, zadbali: Radio Opole, Radio Doxa, Radio Park Fm, TVP Kultura, TVP3 Opole, Tygodnik Prudnicki, terazprudnik.pl i Życie Głogówka.
Pośród artystycznej różnorodności wspólnie szukaliśmy połączenia między bezpretensjonalnością, ekskluzywnością a tym, co stałe i tradycyjne. I oczywiście wszystko to uwieczniliśmy dzięki fotografiom Jana Kruka oraz dokumentacji filmowej i dźwiękowej przygotowanej przez Sebastiana „Tymka” Szkodzińskiego.