Agnieszka Grochowicz rozpoczęła koncert muzyczną praktyką zen, czyli od doceniania rzeczy drobnych. Później pojawiły się utwory, których aż nie wypadało przedstawiać. Między nimi znalazł się oczywiście Julian Tuwim, który śmiał twierdzić, że „miłość ci wszystko wybaczy”. Czy aby na pewno? Teksty Osieckiej, Młynarskiego i Hemara w aranżacji Grochowicz miały udowodnić tylko to, że świat nigdy się z powodu miłości nie skończy, chociaż „smutno bywa jak w operze”.

Wyrazistość i szacunek do słowa – w taki sposób można określić koncert Agnieszki Grochowicz. Emocje w opowieściach tej wokalistki gwarantują spotkanie, którego nie chce się kończyć. Jest w tej muzyce przemyślenie siebie i innych, jest obraz osobistych wnętrz i namacalna wręcz autentyczność. I chociaż sposób bycia  artystki w niczym się nie narzuca, to nie można obok niej przejść obojętnie, bo ten głos tłumaczy nam nieprzemijalność. Sami, być może, nigdy byśmy się na to nie zdobyli i zasiedzeni w markotnych myślach grzali tylko wodę na kawę.  

 

Dla publiczności w Głogówku, Agnieszka Grochowicz grała już po raz drugi i za każdym razem, z tymi dźwiękami nie było łatwo się pożegnać. Dziękujemy!

Fot. Jan Kruk

Wyróżnione: 
nie